Jak powiedział Pan Bartek...
Płock 23. 02. 20--r. Radio "PODCIEK" - Pączki z Pańskiego Stołu - zasłyszane.
Jak dowiedział się nasz pączkujący reporter:
Wysoki nie tylko stanowiskiem i młody, także wiekiem urzędnik w Ministerstwie Wojny Narodowej Pan Jaś Faworek, w związku z weryfikacją życiorysów rodzinnych (do piątego pokolenia) podał do akt wstrząsającą historię swojego pradziadka kapitana Antoniego Faworka.
Otóż: Ów pradziadek w czasie pierwszej Wojny Światowej służył w amerykańskim lotnictwie. Jesienią 1918 roku wówczas sierżant Faworek w locie bojowym nad niemieckimi pozycjami zrzucał bomby celując głównie w oficerów, a wzrok miał podobnież niewąski. Po wykonaniu zadania już miał wracać do bazy, gdy dostrzegł w jednym z okopów pruskiego marszałka wraz z grupą generałów. Niestety nie miał już ani jednej bomby. Miał za to pilot Faworek pańską fantazję i narodową pomysłowość. Niewiele myśląc bohaterski pradziadek obniżył lot maszyny, zawinął na prawicę gruby wojskowy pas i tym pasem jął prać prusaków - sprzączką po szkopskich łbach, po łbach, po nerach...
I tak dotkliwie pobił niemieckie dowództwo, że obolały marszałek czym prędzej poddał armię i udał się do wód leczyć rany.
Wojna się skończyła kapitan już Antoni Faworek wrócił do Stanów i wystąpił z wojska. Niestety ani armia, ani amerykański rząd nie potrafili wówczas należycie wynagrodzić, ani choćby uszanować polskich bohaterów.
Brudny i głodny pradziadek Faworek dowiedziawszy się, że na jego ukochaną Polskę napadły Sowiety postanowił wracać do kraju, by walczyć z najeźdźcą. Nie mając pieniędzy na podróż kapitan zaciągnął się w charakterze palacza na parowiec płynący do Gdańska. Palaczy na statku było dwóch i paleniska także dwa. Kapitan pradziadek pan Antoni Faworek tak bardzo śpieszył się bronić ojczyzny, tak zawzięcie sypał węgiel pod kocioł, że jego połowa statku przypłynęła o miesiąc wcześniej niż połowa drugiego palacza notabene Niemca.
Do spączkowania się z -aństwem.
Adam Czejgis.
Jak dowiedział się nasz pączkujący reporter:
Wysoki nie tylko stanowiskiem i młody, także wiekiem urzędnik w Ministerstwie Wojny Narodowej Pan Jaś Faworek, w związku z weryfikacją życiorysów rodzinnych (do piątego pokolenia) podał do akt wstrząsającą historię swojego pradziadka kapitana Antoniego Faworka.
Otóż: Ów pradziadek w czasie pierwszej Wojny Światowej służył w amerykańskim lotnictwie. Jesienią 1918 roku wówczas sierżant Faworek w locie bojowym nad niemieckimi pozycjami zrzucał bomby celując głównie w oficerów, a wzrok miał podobnież niewąski. Po wykonaniu zadania już miał wracać do bazy, gdy dostrzegł w jednym z okopów pruskiego marszałka wraz z grupą generałów. Niestety nie miał już ani jednej bomby. Miał za to pilot Faworek pańską fantazję i narodową pomysłowość. Niewiele myśląc bohaterski pradziadek obniżył lot maszyny, zawinął na prawicę gruby wojskowy pas i tym pasem jął prać prusaków - sprzączką po szkopskich łbach, po łbach, po nerach...
I tak dotkliwie pobił niemieckie dowództwo, że obolały marszałek czym prędzej poddał armię i udał się do wód leczyć rany.
Wojna się skończyła kapitan już Antoni Faworek wrócił do Stanów i wystąpił z wojska. Niestety ani armia, ani amerykański rząd nie potrafili wówczas należycie wynagrodzić, ani choćby uszanować polskich bohaterów.
Brudny i głodny pradziadek Faworek dowiedziawszy się, że na jego ukochaną Polskę napadły Sowiety postanowił wracać do kraju, by walczyć z najeźdźcą. Nie mając pieniędzy na podróż kapitan zaciągnął się w charakterze palacza na parowiec płynący do Gdańska. Palaczy na statku było dwóch i paleniska także dwa. Kapitan pradziadek pan Antoni Faworek tak bardzo śpieszył się bronić ojczyzny, tak zawzięcie sypał węgiel pod kocioł, że jego połowa statku przypłynęła o miesiąc wcześniej niż połowa drugiego palacza notabene Niemca.
Do spączkowania się z -aństwem.
Adam Czejgis.
Komentarze